I to pytanie ta młoda dziewczyna powinna zadać sobie samej. To pytanie błąkało się przez pół serialu i choć kwestia ta została jakoś tam wyjaśniona, to brak tej podstawowej logiki trochę uwierał.
Dawno temu w dalekim kraju poznałem sporo młodych Niemców. Z tymi, z którymi się zaprzyjaźniłem rozmawiałem o wszystkim, również o historii. Każdy z nich nosił w sobie tę traumę, to specyficzne pokoleniowe poczucie winy. Niektórzy byli naprawdę mocno przewrażliwieni.
Nie dziwi więc to, że Niemcy dziś są najbardziej pacyfistycznym narodem Europy.
Oczywiście co land to inny system edukacji, zapewne nie we wszystkich kładzie się tak samo silny nacisk na kwestię zbrodni z czasów IIWŚ, ale wśród tych Niemców, których poznałem, tylko ci z terenów dawnego NRD tak jednoznacznej "traumy" nie wykazywali, wszyscy poznani przeze mnie pochodzący z zachodnich Niemiec to w sobie mieli...
Serial, poza tym szczegółem z językiem polskim ni stąd ni zowąd znanym córce kucharza, bardzo dobry.
dla mnie właśnie to była największa nieścisłość? jeśli tak to można nazwać.
że ta dziewczyna nie miała żadnych przemyśleń do tego- skąd zna polski, dlaczego akurat polskiego postanowiła się na pewnym etapie życia nauczyć.
można by się czepiać niuansów- że niby zima, a za oknem zielone drzewa itp, ale to już niuanse.
plus jeszcze jeden ciekawy wątek- że narzeczony mógł decydować o ewentualnej pracy narzeczonej.
W latach 60. w RFN, a szczególnie w kraju związkowym Hesja mogły być jeszcze takie przepisy, odnośnie podległości kobiet. Przypominam, że w Szwajcarii kobiety uzyskały prawa wyborcze w 1971 roku a w jednym z kantonów dopiero w roku 1990.
Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że ten wątek (formalnej obiekcji narzeczonego) nie został wprowadzony do fabuły zupełnie bezmyślnie.
Świat na wielu płaszczyznach, także społecznych, prawnych i obyczajowych, zmieniał się szybko w ciągu ostatnich 100 lat.
tak, ja wiem, że w szwajcarii bardzo późno kobiety dostały prawa wyborcze.
ale z drugiej strony: to był tylko narzeczony, więc moim zdaniem był żadną stroną do rozmów z pracodawcą.
Znalazłem w necie coś takiego: "do roku 1957 obowiązywała ustawa mówiąca o tym, że kobiety nie mogły pracować bez zgody męża. Wcześniej, kiedy mężczyzna nie zgadzał się na pracę zarobkową żony, mógł po prostu rozwiązać jej umowę o pracę".
Nie ma tu jednak nic o narzeczeństwie. No i mowa o latach 50. a nie 60. Może jednak w Hesji istniało jakieś prawo zwyczajowe, które jeszcze narzeczonemu dawało możliwość ingerowania w pracę przyszłej żony. Skądś się to w scenariuszu musiało wziąć.
no ale to może taki fikołek, jak te zielone drzewa za oknami zimą ;-)
po prostu mnie to zaskoczyło.
Narzeczony był bogaty i chyba wpływowy. Z ojcem prowadzili firmę. Mieli służbę. Więc byli chyba znani w mieście. Więc kontakty w mieście mieli. Wystarczyło,że narzeczony powiedział pracodawcy przyszłej żony,że zablokuje coś w mieście. Jakiś kontrakt lub narobi problemu rodzinie szefa.
Frankfurt to nie jest jakieś miasteczko, gdzie wszyscy się znają. Obszar metropolitarny to 5 milionów ludzi, aglomeracja warszawska (Warszawa i okolice) liczy niecałe 3.
Ale to wciąż było ogromne miasto. Hesja jest krajem o bardzo dużej gęstości zaludnienia.
Trochę cię poniosło, bo te 5 milionów ludzi to ma obszar o powierzchni województwa małopolskiego.
Gdzieś coś takiego przeczytał? Miasto Frankfurt ma 250 km2. Cała metropolia to dwa razy tyle. Województwo małopolskie to ponad 15 tysięcy km2.
Skłamałeś świadomie czy źle odczytałeś dane?
Miasto Frankfurt ma niecałe 800 tysięcy ludzi. Skąd wziąłeś te 5 milionów? Skłamałeś świadomie czy źle odczytałeś dane? Obszar metropolitalny Rhein-Main do którego należy Frankfurt liczy 5,8mln mieszkańców i 14755 km2 według niemieckiej Wikipedii. Z tego aglomeracja Frankfurtu niecałe 2,5mln i 2673km2.
Aglomeracja Ren-Men nie jest spójna i obejmuje nie tylko południową Hesję, ale też sąsiednie kraje. Pomiędzy obszarami metropolitarnymi wchodzącymi w skład tej poszerzonej aglomeracji znajdują się tereny rolnicze. Ja miałem na myśli samą metropolię Frankfurtu. Nie jest to małe miasteczko i nie było obszarem słabo zaludnionym w latach 60. XX wieku, w których toczy się akcja serialu.
I fajnie, tylko po co zmyślać o 5 milionach które dotyczą znacznie większego obszaru niż "sama metropolia Frankfurtu"?
Już wytłumaczyłem powyżej jakiego obszaru dotyczy liczba 5 milionów i jaką populację ma faktyczna aglomeracja Frankfurtu, a ty widzę ciągle obstajesz przy urojeniach o jakiejś metropolii Frankfurtu liczącej 5 milionów ludzi.
Urojenia, zmyślanie. Czy ty nie jesteś czasem trochę zaburzony psychicznie? Nie wypowiadasz się jak normalny człowiek, w każdym razie.
Jeśli piszesz nieprawdę którą można zweryfikować w 30 sekund to można to nazwać na różne sposoby, zmyślanie jest dość łagodnym określeniem.
Korzystasz z pomocy specjalistycznej? Jeśli nie, to może powinieneś zacząć? Nie wydajesz się być zwykłym trollem, ta obsesyjność i dziwnie dobierane słowa wskazują raczej na problemy mentalne.
Odpowiadam spokojnie i merytorycznie osobie która sugeruje mi kłamstwo, błędne czytanie danych i zaburzenia psychiczne bo zwróciłem jej uwagę że podaje nieprawdzią informację.
Urojenia? To jest umiejętność czytania danych i rozumienia znaczenia pojęć, których się używa? Może słowo "urojenia" dość często występuje w twoim życiu, gdy np. korzystasz z pomocy specjalisty (oby)?
urojenie 2. «chorobliwe, nieuzasadnione przekonanie nieustępujące pod wpływem logicznej argumentacji»
Jak najbardziej pasuje do twojej konfrontacyjnej postawy i wycieczek osobistych po tym jak podałem dane ze źródłem wskazujące że dwukrotnie zawyżyłeś populację aglomeracji Frankfurtu pisząc o 5 milionach.
Dzieci wiele rzeczy zacierają w pamięci. Pamięta się urywki. A bohaterka raczej obudziła wspomnienia za pomocą drobnych wskazówek. Przypomniała sobie o tym fryzjerze dopiero po zeznaniu świadka o numerach obozowych. A polski często słyszała więc podlapala mimowolnie.
To tak nie działa. Ona nie ma 5 lat, by nie zadawać sobie elementarnych pytań.
Dla mnie to jest dziura w scenariuszu. Być może zostało to wycięte na etapie montażu a może jest to po prostu niedopatrzenie twórców.
Serial jest naprawdę dobry, a taka wpadka zupełnie niepotrzebna i łatwa do uniknięcia. Można było podpowiedzieć, że rodzina pochodziła np. z Górnego Śląska, więc miała tę dwujęzyczność zakodowaną.
Całkiem możliwe,że coś zostało wycięte z serialu. Zdaje mi się,że podczas zaręczyn było przygotowane specjalnie danie. To były chyba kluski. Nie pamiętam dokladnie. Chyba matka lub ojciec odpowiedzieli,że to ulubione danie Evy. I dodali,że to danie ze Śląska. Więc to mogłaby być wskazówka? Wiele wątków niestety w tym serialu nie tyle nie dopowiedzieli co nie dokończyli. Chyba nie jest pokazane kto i na ile został skazany. Największą niewiadomą to ten Żydowski prawnik co zaginął w Polsce.
To raczej niewazne, skad zna polski. Rola tlumaczki jest symboliczna, chodzi o przetlumaczenie, a wiec jednoczesnie wytlumaczenie czegos, co jest niewytlumaczalne. Dlaczego porzadni ludzie zdolni sa do najgorszych zbrodni.