Oglądając ten serial i myśląc dużo nad tym co było tam ukazane nasunęło mi się kilka pytań odnośnie wielkość wszechświata. Mianowicie:
1. Czy dobrze rozumiem, że wiek wszechświata jest określany na około 14 miliardów lat na podstawie najdalej wysuniętego ciała ( znajdującego się 14 miliardów lad świetlnych od domniemanego środka kosmosu)?
2. Czy nie jest to przypadkiem po prostu obserwowalny wszechświat - czyli mała lub wręcz nieskończenie mała część całego wszechświata, w centrum której znajduje się punkt obserwacyjny czyli nasz Ziemia?
3. Czy obserwowalny wszechświat nie jest ograniczony po prostu przez zbyt małą widoczność obecnie najmocniejszych teleskopów?
4. Skoro wszechświat rozszerza się z prędkością światła ( czyli materia, tj atomy które tworzą galaktyki itd.) to czy nie zaprzecza to przypadkiem twierdzeniu, że żadna materia nie jest w stanie poruszać się z prędkością światła?
5. Na dodatek wszechświat "rozrasta" się cały czas przyspieszając ( przecież nie można przekroczyć prędkości światła, a skoro on już się rozszerza z prędkością światła to nie może w takim razie przyspieszać).
6. Skoro najdalej położony, widziany obiekt jest oddalony o około 14 miliardów lat świetlnych, to światło które w tej chwili do nas od niego dociera musiało wystartować 14 miliardów lat temu - zatem wiek wszechświata to przynajmniej 28 miliardów lat.
7. Poza tym, przed chwilą wyczytałem, że obserwowalny wszechświat to nie 14 miliardów lat św, a 92 miliardy lat świetlnych, więc jak to możliwe, że 14 miliardów lat wszechświat rozrósł się do 92 miliardów lat świetlnych?
To chyba wszystko, byłbym bardzo wdzięczny za rzetelne wytłumaczenie. Pewnie odpowiedzi na te pytania ocierają się o jakąś elementarną wiedzę i są oczywiste, ale ja nie potrafię jej znaleźć i nurtuje mnie to już od jakiegoś czasu. Pozdrawiam ;)
Na mój rozum, i szczątkową wiedzę, jest tak:
1. Tak
2. No to zakasowałeś najtęższe mózgi, które od 100 lat to badają.
3. Tak, widzimy 80% wszechświata i więcej się nie da.
4. Nie rozszerza się z prędkością światła, ale przyspiesza
5. Nie rozszerza się z prędkością światła, ale przyspiesza
6. Skoro ucieka od środka to było kiedyś bliżej nas, choć my „w środku” nie jesteśmy. Poza tym, to, co teraz widzimy z najdalszych części wszechświata, już nie istnieje. Bo obraz „został wysłany” miliardy lat temu.
7. Błędne dane
Wiedzę na jakikolwiek temat lepiej czerpać z książek, a nie filmów, więc:
• Marcus Chown „Poświata stworzenia”
• B. Greene „Struktura kosmosu”
• A. Eddington „Czy wszechświat się rozszerza?”
http://pl.wikipedia.org/wiki/Widzialny_Wszech%C5%9Bwiat
Tu jest wyraźnie napisane 92 miliardy lat świetlnych. No i dzięki za odpowiedź, chętnie te książki przeczytam ;)
"...co daje ŚREDNICĘ obserwowalnego Wszechświata równą około 92 miliardy lat świetlnych". W "linii prostej" 14 miliardów lat świetlnych.
"3. Tak, widzimy 80% wszechświata i więcej się nie da."
Skoro więcej się nie da widzieć to skąd wiadomo, że widzimy 80%? Żeby znać tę wartość to by najpierw trzeba wiedzieć jak wielki jest wszechświat, a później policzyć ile widzimy a ile nie, i wtedy można mówić o np 80%. .
80% przy aktualnym rozumieniu wielkości wszechświata. te pozostałe 20% to czas w którym światło nie przemieszczało się (poczytaj o zachowaniu fotonów wewnątrz słońca). więc przy dzisiejszej technologii fizycznie jest niemożliwe spojrzenie dalej niż 80%. gdyby powstał teleskop rejestrujący neutrina czyli detektor neutrin w wysokiej rozdzielczości wtedy moglibyśmy spojrzeć trochę dalej nawet może do ponad 90%. :)
To trochę rozjaśnia sprawę, ale...
Wiek wszechświata do 13,8 mld lat
"Ciemny okres" to ~400 mln lat
Więc możemy zobaczyć ok. 97%, chociaż to i tak nie jest pewne.
Poza tym... mikrofalowe promieniowanie tła ^^ https://pl.wikipedia.org/wiki/Mikrofalowe_promieniowanie_t%C5%82a
dzięki za dokładniejsze dane, po prostu zostawiłem te "80%" dla lepszej narracji, bo te 80% czy 97% tak naprawdę nie mają znaczenia jeśli nie jest się astrofizykiem ogólnie naukowcem albo prawdziwym fanem tej tematyki. https://pl.wikipedia.org/wiki/Neutrinowe_promieniowanie_t%C5%82a
to trochę tak jak z długością jelita, sama długość jest fajną ciekawostką ale stosunek długości cienkiego do długiego jest już trochę mniej. :P
"3. Tak, widzimy 80% wszechświata i więcej się nie da."
Uuu, proszę Pana, niestety jest to nieprawdą. Z najnowszych badań wynika, że tak zwany widzialny wszechświat to nawet nie 0,1%. Naukowcy porównali to w ten sposób- widzialny wszechświat to żarówka, cały wszechświat to Pluton. Poza tym, koncepcja multiwers jest u progu szerokiej akceptacji naukowej. Dlaczego? W skrócie chodzi o niewytłumaczalne wahnięcia temperatury pewnego rejonu naszego wszechświata. Na YT jest o tym dokument.
Ja spotkałem się z teorią że widzimy 5%, a 95% jest poza zasięgiem. Teorie są różne, a tak naprawdę nikt nie wie jaka jest prawda, to są tylko spekulacje oparte na obserwacjach widzialnego wszechświata i obliczeniach, które co rusz są weryfikowane na nowo.
Tak naprawdę to wg. mnie głupotą jest szacować ile % widzimy czegoś, co nie ma początku ani końca :). Widzimy jakąś "część" nieskończonej przestrzeni i tyle..
Chyba, że mowa o wszechświecie - tym powstałym po wybuchu.. Ja myślę też o tym co jest poza nim.
Oczywiście. Nie potrafimy namierzyć dziewiątej planety w układzie słonecznym - która wg najnowszych wyliczeń krąży gdzieś na bardzo dalekiej orbicie Słońca - a chcemy oszacować coś co swoim zakresem sięga o wiele, wiele dalej. Poza tym, dopóki nie rozwiążemy zagadki ciemnej materii, wszelkie obliczenia są bez sensu, bo zwyczajnie mamy niekompletne dane.
A jak się nazywa ten dokument jeśli można. Bo z chęcią bym zobaczył. Lubię takie akcje
1 - Nie istnieje "środek" kosmosu, według teorii Wielkiego Wybuchu osobliwość ta wydarzyła się WSZĘDZIE, nie było centrum.
Wiek określa się na podstawie szybkości oddalania się galaktyk od siebie, zgodnie z odkryciem Edwina Hubble'a, a także w ostatnich latach radiodatowaniem najstarszej gwiazdy drugiego pokolenia.
2,3 - Obserwacja jest ograniczona powierzchnią ostatniego rozproszenia - długo by tłumaczyć, proszę kuknąć w wiki, na 100% jest opsane.
4,5,7 Nie tylko liczy się sama prędkość materii względem przestrzeni ale i fakt że po wielki wybuchu sama przestrzeń ulega rozszerzeniu
6 Znowu błędne założenie że wielki wybuch miał jakieś "centrum"
skoro wszechświat się rozszerza i nie jest nieskończony, to jak może nie mieć środka? osobliwość miała być wielkości jednego atomu. jak sobie wyobrazasz cos o konkretnych wymiarach i nie mające środka jednoczesnie? narysuj mi to, proszę.
Nikt nie powiedział, że wszechświat jest kulą. Mylne jest trochę określenie wielki wybuch. jak czytamy tutaj: http://www.robertdee.pl/gdzie-jest-srodek-wszechswiata/
"Kiedy myślimy o wybuchu, mamy przed oczyma klasyczną eksplozję, czyli gwałtowne zdarzenie mające swój początek w konkretnym miejscu i towarzyszące mu emisję energii, zmiany ciśnienia, falę uderzeniową, kulę ognia i tak dalej. Przeciętny człowiek spodziewa się więc jakiegoś, możliwego do wskazania palcem śladu po wielkim wybuchu, czegoś na kształt krateru po uderzeniu meteorytu lub eksplozji bomby.
Równomierne rozmieszczenie galaktyk oraz obserwacje mikrofalowego promieniowania tła, wskazują, iż cała ekspansja wszechświata przebiegała i nadal przebiega według innego schematu. Przechadzając się z licznikiem Geigera po poligonie, na którym testowano kiedyś broń jądrową, z łatwością dojdziemy do mocniej napromieniowanego centrum eksplozji. Tymczasem kosmiczne promieniowanie reliktowe cechuje niesamowita jednorodność. Wszystko dlatego, że wielki wybuch nie odbył się w przestrzeni – on przestrzeń zrodził. Produkty tego procesu, czyli przestrzeń i wypełniająca ją energia, rosły i rosną w każdym miejscu równomiernie. Moment początkowy nie przypominał detonacji dynamitu, a raczej rozciąganie gumy bądź nadmuchiwanie balonu. A gdzie leży punkt centralny równo wzrastającej powierzchni balonu? Oczywiście wszędzie i… nigdzie."
Poruszając się po powierzchni balonu mamy do wyboru tylko dwa kierunki (wymiary), a jego końce są ze sobą połączone (okresowość położenia). Wszechświat jest trójwymiarowy i najprawdopodobniej nieokresowy, więc porównanie jest zupełnie nietrafione.
I w ogóle skąd pomysł, że ludzie szukają jakiegokolwiek krateru po wielkim wybuchu?
Poza tym to, że wszechświat rozszerza się równomiernie, nie znaczy, że nie ma centrum. Pompując balon zwiększasz ciśnienie powietrza równomiernie we wszystkich jego punktach. Naprawdę powiesz, że ten balon nie ma środka?
Porównanie jak najbardziej trafne. To, że wszechświat jest trójwymiarowy, a powierzchnia dwuwymiarowa nie ma znaczenia. Powiem więcej, istotą porównania jest właśnie potrzeba zniwelowania tej różnicy.
Popełniasz błąd, zadając pytanie Czy balon nie ma środka? Chodzi o różnicę w ilości wymiarów. Odpowiednikiem trójwymiarowego wszechświata jest dwuwymiarowa powierzchnia balonu, a nie trójwymiarowy balon (powierzchnię, którą dla lepszego zobrazowania początkowo powinniśmy przyjąć jako punkt, taki bardzo mały, nienapompowany balon). Odpowiedzą na to, że balon ma środek, w tej analogi może być, że znamy czas od wielkiego wybuchu. Czas jako czwarty wymiar.
1. Na logikę: Przełóż mi trójwymiarowy sześcian o wymiarach 1x1x1m na dwuwymiarową powierzchnię sfery o dowolnych wymiarach, nie niszcząc go. Przełóż mi dowolny trójwymiarowy przedmiot na dwuwymiarową powierzchnię nie niszcząc informacji...
2. Czas jako czwarty wymiar nie jest wymiarem przestrzeni. Ktoś tak kiedyś powiedział dla uproszczenia i teraz wszyscy powtarzają tą głupotę.
1. Nie rozumiem co to ma wspólnego z porównaniem powyżej.
2. Oczywiście, że czas nie jest wymiarem przestrzeni, ale chodzi tu chodzi o czterowymiarową czasoprzestrzeń.
Mam wrażenie, że wcale nie chcesz zrozumieć dlaczego wszechświat nie ma środka rozumianego jako miejsce wielkiego wybuchu. Jeśli tak, to proszę bardzo.
Przecież ja nigdzie nie mówiłem, że środek to miejsce wielkiego wybuchu. Ja mówiłem, że skoro coś ma koniec ze wszystkich stron, to na logikę musi mieć środek. Tak samo jak balon, tak samo jak kanapka, tak samo jak planeta itd.
Nawiasem mówiąc, trzymając się analogii balonu: przed nadmuchiwaniem ma środek i po nadmuchiwaniu też ma środek. Przesuwają się tylko jego granice, ale środek ma sens logiczny i fizyczny.
OK. Balon z przykładu, przed nadmuchaniem nie ma środka, cały jest środkiem, bo przyjmujemy, że jego wielkość jest pomijalnie mała. A przykład odnosi się do tego co napisał wyżej Subrock.
Pytasz o środek wszechświata, odpowiem ci inną analogią. Gdzie jest środek nieba? Kierując się Twoją logiką, niebo ograniczone horyzontem musi mieć środek i jest on dokładnie nad Twoją głową. Zatem odpowiedź na Twoje pytanie gdzie jest środek wszechświata, jest: tam gdzie stoisz.
Nie ma tu analogii. Niebo jest ograniczone kątami. Wszechświat zdaje się być w przybliżeniu kulą, ale tak naprawdę nigdy nie dowiemy się jaki jest poza wszechświatem widzialnym. Stwierdzenie, że stoję w centrum tej kuli jest bardzo odważne.
Za Wszechświat przyjmujemy kulę o skończonych wymiarach, a za niebo nieskończenie dużą przestrzeń ograniczoną jedną płaszczyzną. Pierwsze ma środek, a drugie nie ma.
Po co ja to piszę? Czuje się jakbym mówił do ściany.
Na jakiej podstawie przyjmujesz wszechświat jako skończony, a niebo jako nieskończone? Czym różni się niebo od wszechświata i co w czym się zawiera?
Po co ja to piszę? ....
Już ci tłumaczyłem czym jest niebo. Tak, dalej nie rozumiesz. Im masz lepszy teleskop, tym dalej widzisz, niezależnie od wielkości wszechświata - najwyżej nie zobaczysz nic, ale niebo to niebo. Słownik: "pozorne sklepienie nad Ziemią". Jak chcesz je ograniczać promieniem wszechświata, to spoko, ale tym samym upraszczasz mi zadanie, bo szukasz środka nieba - a w ten sposób mi jest "o niebo" prościej go znaleźć. ;)
Skoro ludzie są zdolni oszacować masę Wszechświata oraz jego temperaturę początkową, to dlaczego upierać się przy tym, że jest nieskończony? Ja to rozumiem jako skończony zbiór materii mieszczący się w skończonej przestrzeni. Tym samym ma środek.
Bo moim zamiarem jest uprościć ci zadanie i wyjaśnić problem, ale ty tego nie chcesz.
Nadmuchany balon ma skończoną powierzchnię, możesz go zmoczyć i obtoczyć w piasku, tym samym będziesz miał na tej powierzchni skończoną ilość materii, będziesz w stanie nawet oszacować jej temperaturę. A teraz wyznacz środek tej powierzchni. Jeśli to zrobisz będziesz o krok od wyznaczenia środka wszechświata. Nobel w kieszeni.
No i dalej nie rozumiesz. Wszechświat nie jest powierzchnią balona. Czemu jesteś taki uparty?
Ja rozumiem, ty nie rozumiesz. Pytałeś to odpowiadam.
Dałem ci na Twoje pytanie o środek wszechświata, dwie odpowiedzi, odpowiednio do definicji. Pierwsza z balonem, druga z niebem. Dam ci trzecią, oto ona:
Masz rację, gdzie do cholery jest ten środek wszechświata?!
I nie zawracaj mi więcej głowy.
To ty mi zawracasz głowę, pier.doląc głupoty o powierzchni balona. Nawet nie potrafisz zrozumieć banalnych struktur, a przechodzisz w jakieś abstrakcje. Bez odbioru.
Pewne rzeczy przekraczają możliwości pojmowania pewnych osób. Niektórzy nawet nie rozumieją czego nie rozumieją.
Mają nad głową nieskończone niebo, a w głowie skończony kosmos.
Zdaje się że to ty nie pojmujesz. Wszechświat w skali makro ma strukturę gąbki/piany, a ty, jak kolega klanlwp prawidłowo stwierdził, pier.dolisz o płaskiej powierzchni balonu.
I jest to kolejny temat w którym próbujesz błysnąć, a wychodzisz na madrego inaczej.
Co za ciekawa dyskusja :D. Gdzie jest środek nieba? Czysto geometrycznie pewnie gdzieś w środku kuli ziemskiej. Natomiast środek, który miałby się znajdować na płaszczyźnie nieba.. chyba nie istnieje? Albo inaczej.. Jest wszędzie i nigdzie jednocześnie. Ja jednak również uważam, że to jest co innego niż wszechświat i porównanie niezbyt trafne. Też się skłaniam ku teorii, że gdzieś to centrum (miejsce z którego wielki wybuch się zaczął) gdzieś jest.