Uwielbiam filmy Clinta, ale niestety ten twór jest wg mnie całkowicie nieudany. Absurdalnie naciągana historia w którą na siłę wciśnięto mdły wątek miłosny. Do tego oczywiście nie uniknięto schematycznych i przewidywalnych rozwiązań, a wiele scen (jakby chociaż monotonne ostrzeliwanie autobusu na środku ulicy) było wręcz irracjonalnie durnych.
Nie rozumiem dlaczego Clint swój romans z Sandrą Locke przenosił tak nachalnie na ekran. Wszystkie filmy w których grają razem są przeważnie słabe i ckliwe.
Popieram!
Clint jest świetnym reżyserem i aktorem! Ten film mu jednak zdecydowanie nie wyszedł (Foxcatcher już był lepszy), ocenę na pewno zaniżyła mi kompletnie absurdalna końcówka - Clint otoczony 100 policjantów zabija komisarza i sobie odchodzi, dodatkowo przejazd autobusem (który notabene nie był złym pomysłem) też mi się nie podobał - strzelanie na krzyż (!) no i te opony, które po kilku tysiącach kul przebijają się dopiero przed sądem. Zdjęcia też były lepsze i gorsze, np. zdjęcia z góry przejazdu motocykla, pociągu, autobusu były bdb a np. bijatyka w wagonie kompletnie nie udana. Reasumując, jak ktoś lubi Clinta niech ogląda - reszta na własne ryzyko.