Pyszna gra aktorów, nawet na moment nie wstałam od ekranu. Podejrzewam ze nawet Hopkins niewiele więcej wniósłby do filmu, bo adaptacja i gra jest przednia.
Zgodzę się, szczególnie Toby Stephens, jako odtwórca głównej roli, był na ekranie niesamowicie... czarujący. Nie mogłam oderwać od niego wzroku (ten uśmiech!).. Myślę, że spisał się znakomicie. Poza tym oceniając film w całości to na penwo bardzo przypasował mi klimat, oglądaj film w lekko zaciemnionym pokoju czułam się tak, jakbym w jakimś stopniu uczestniczyła w wydarzeniach rozgrywających się w filmie. Faktycznie, takich romantyków jak Gatsby już nie ma, tym bardziej jego postać jest w moich oczach bardzo bardzo tragiczna. Gonił za wspomnieniami, co uniemożliwiało mu ruszenie na przód. Ktoś powiedział, że prawdziwą sztuką jest nie widzieć rzeczy, które już się spostrzegło. Myślę, że Gatsby uświadomił sobie tę porażkę w momencie, gdy Daisy wypowiedziała słowa, które niewątpliwie mocno nim wstrząsneły: Ciebie kocham RÓWNIEŻ...