te części filmu, na które trafiałem (nie miałem czasu na całosć) pokazywały o wiele gorszy efekt od francuskiego pierwowzoru. Glover był jak statysta, nie ożywiał akcji, nie było chemii między nim a "szczęściarzem"; natomiast w osobie Proctora prędzej dopatrzyłbym sie humoru proktologicznego niż odrobiny szaleńczej błazenady, tak koniecznej w tej roli, a obecnej w interpretacji aktorskiej Pierre Richarda