Słabe filmidło ratowane tylko przez klasowych aktorów, czytając recenzję i komentarze spodziewałem się o wiele, wiele więcej. Historia żonatej kobiety, której mąż wyjeżdża na wojnę, zakochującej się w przeciągu jednego wieczora w bogaczu, który kupuje jej obraz Renoira i wozi sportowym kabrioletem jest tak tandetna, że aż przykro się robi jak się pomyśli, że to mocno realne.W miejsce konfrontacji poglądów i postaw dwóch kuzynów po obydwu stronach barykady mamy jednego latającego co chwila coś załatwić u niby znienawidzonego hitlerowca. Pomysł, że francuski ruch oporu wysyła argentyńskiego cywila-milionera, żeby wykrywał tajne niemieckie sztaby w Normandii jest...kiepski i niewiarygodny. Z kolei to, że mąż bohaterki będzie musiał paść trupem z rąk Niemców, żeby nie blokować drogi "prawdziwej miłości" jest oczywiste po pierwszych piętnastu minutach.
Po Twoje recenzji, z którą nie sposób się nie zgodzić, dochodze do wniosku, że moje 6 jest przesadzone. Te wszystkie "naiwności" to chyba już cecha kina tamtych lat. I przedłużane sztucznie sceny. Ta cała miłość akurat do mnie w ogólnie nie przemówiła.
Film rzeczywiscie nie najwyzszych lotow. Jedna uwaga nie istnieje w jezyku polskim slowo zonata, tylko zamezna.