...o kobiecie, która próbowała przeżyć życie z umysłem 10-latki i wieku 40 lat zdaje sobie sprawę, że to się jednak nie uda.
Nic tu odkrywczego („mąż nie kocha, talent zaprzepaszczony, moim jedynym celem w życiu jest bycie dobrą żoną, ale co z moim życiem? Ja chcę czegoś dokonać!”), ale przynajmniej film jest w swych rozważaniach szczery: pomyłki takiego kalibru naprawić może tylko magia. Lubię takie optymistyczne zakończenia.:)
Ładna zdjęcia Di Palmy, ale scena „retrospekcji” pierwszego spotkania z przyszłym mężem była co najmniej nie przemyślana. Ledwo dało się patrzeć. Choć zamysł ciekawy.
5/10
ej, nie widziałam tego filmu.. ale Twój komentarz Garret mówi: 'I'm minor
and I don't know much about woman!" xD
Wiem od cholery. Najbardziej bolesna wiedza w moim życiu.
Chyba, że chcesz mnie oświecić, że jednak nie mam racji. Posłucham.
Nie masz racji. W żadnym wypadku. Żaden chłopak/mężczyzna/dziad nie ma
najmniejszego pojęcia o kobietach. A już zupełnie nie ma, kiedy mu się
zdaje, ze ma! Mówię ci to ja + 4 setki żołądkowej!
Okazuje się, że mam. Wystarczy logika i zaangażowanie.
Dowód? Kobiety (nie twierdzę, że wszystkie, a przynajmniej mam taką nadzieję) chcą być traktowane przedmiotowo. Tylko, żeby to było jak najlepiej ukrywane. Coś w stylu "Chcę tylko, byś była przy mnie".
Mógłbym też napisać, czemu tak chcą, ale to forum nie nadaje się do takich celów.
zgadzam się... naprawdę piękne zdjęcia i cała scenografia... powiem więcej... wizualnie, ten film jest dla mnie jak malarstwo.
Nie zgadzam się. Owszem na początku Alicja jest irytująca... Jednak zaczyna szukać odwrotu, chce się wyrwać z pułapki "szczęśliwego życia", bo czuje na razie niejasno, że coś jest ni tak i nie jest szczęśliwa. Ciało jej mówi, że coś jest nie tak, bo ona sama ma klapki na oczach, oszukuje siebie, boi się podważyć indoktrynację wyniesioną z katolickiej szkoły. Wypełniała społeczne oczekiwania, pięknie grała narzuconą jej rolę, matki, żony, pani domu, rozkapryszonej kobietki z wyższych sfer, zapominając o sobie. No cóż, czasy już nie te. Każdy ma prawo walczyć o swoje szczęście, a nie poświęcać się... Myśl feministyczna się kłania. Ma szczęście, że trafia do właściwego doktora, traktującego człowieka jako całość (choroby psychosomatyczne, medycyna holistyczna, psychoterapia). (Najzabawniejszy dla mnie tekst w filmie - jak doktor mówi, że jedzie poczytać stare teksty do Tybetu - wszak lekarz powinien być na bieżąco z odkryciami.) Pomaga jej rozeznać się w swoim życiu, rozpoznać kto jest kim i w co jest uwikłana. Dowiaduje się wreszcie czego by chciała, postanawia robić to o czym marzyła. Czyli życzmy sobie i wszystkim mądrych lekarzy. Te zioła to terapia psychoanalityczna "w pigułce" a raczej torebkach - podejrzewam, że przynudne byłoby pokazywanie jej przebiegu i nie byłaby tak zabawna. Odrobina magii doskonale się spisała.
Alicja nie jest głupia i nie jest też opóźniona. Trzymana w złotej klatce, z dala od życia, dała się w niej zamknąć tuż po opuszczeniu katolickiej szkoły. Co ona mogła wiedzieć o życiu? Mamy tu do czynienia z dysonansem poznawczym - każdy w mniejszym lub większym stopniu żyje iluzją bo boi się spojrzeć prawdzie w oczy, podważyć społecznie szanowane prawdy czy też tresurę.