Recenzja filmu

Wielki Gatsby (1949)
Elliott Nugent
Shelley Winters
Jack Lambert

Na tę imprezę nikt nie przyszedł

Słowa te wypowiedział nad świeżo usypanym grobem Jaya Gatsby'ego jeden z jego nielicznych przyjaciół, który pojawił się na pogrzebie. A wydawało się, że Gatsby nigdy nie był samotny. Zawsze miał
Słowa te wypowiedział nad świeżo usypanym grobem Jaya Gatsby'ego jeden z jego nielicznych przyjaciół, który pojawił się na pogrzebie. A wydawało się, że Gatsby nigdy nie był samotny. Zawsze miał dookoła siebie tłumy ludzi, a jego cotygodniowe, huczne, barwne i kolorowe przyjęcia gromadziły zawsze ogromną liczbę znajomych, przyjaciół i zupełnie obcych. Ale kiedy umarł, nagle okazało się, że wszyscy ci "sezonowi przyjaciele" niezbyt interesowali się jego losem. Ludzi przyciągała do niego magia pieniądza i tajemnicy, ale z drugiej strony trudno dziwić się im, że nie opłakują śmierci tego człowieka, jeśli nigdy nie mieli okazji dobrze go poznać. A prawdziwego Jaya Gatsby'ego znało zaledwie kilka osób. Reszta mogła tylko domyślać się, co kryje się pod maską zimnego, trochę wyniosłego odludka o tajemniczej przeszłości. A przeszłość głównego bohatera była zaiste barwna i ciekawa. Dzięki swojej tytanicznej pracy, uporowi i odrobinie szczęścia, udało mu się wydostać z biednej, rybackiej osady, gdzie nie miał możliwości i perspektyw i zdobył sławę i bogactwo, a także serce Daisy Buchanan... Daisy była głupiutką dziewczyną z tzw. "wyższych sfer" i starannie przez ową sferę urabianą. Wyszła za mąż za bogatego Toma Buchanana, a szczęście i życie Gatsby'ego poświęciła bez namysłu dla swej wygody i swobodnego, beztroskiego życia. Nie obejrzała się za siebie, kiedy Jay z jej powodu, a właściwie z powodu popełnionej przez nią zbrodni, został zabity przez szaleńca. "Wielki Gatsby" to najwybitniejsza powieść w dorobku amerykańskiego pisarza F. Scotta Fitzgeralda, zaliczanego do tak zwanego "straconego pokolenia". Z jego utworów przebija pesymizm, zniechęcenie i obojętność człowieka na otaczający go świat. I taki jest też film w reżyserii Elliotta Nugenta. Film, który nie jest, wbrew pozorom, tak prosty, jak by się mogło zdawać. Bo nie chodzi w nim o miłość między dwojgiem ludzi pochodzących z różnych sfer, nie to jest w tym filmie najważniejsze. Najważniejszą rzeczą jest przemiana, jaką przeszedł Gatsby. Nawet, kiedy już zdobył bogactwo, pozostał nietkniętym przez brutalną rzeczywistość idealistą. Egzystował ciągle mając nadzieję, że jego jedyne marzenie się spełni. A było nim odzyskanie uczucia Daisy. Ale człowiek nie może żyć, koncentrując się tylko na jednym, nota bene, nieosiągalnym, celu. Doprowadzi to jedynie do frustracji i gorzkiego rozczarowania. Podobnie było w przypadku głównego bohatera - kiedy odkrył już, że nie ma o co walczyć, przestało mu zależeć na życiu. I zdecydował się je poświęcić... Czy słusznie? Chyba nie, biorąc pod uwagę fakt, że Daisy Buchanan nic owo doświadczenie nie nauczyło. Jay Gatsby to dla mnie chyba jedna z najciekawszych postaci w historii literatury. I choć Alan Ladd nie podołał przedstawieniu jej w sposób sugestywny i przekonujący, a i sam film zatracił nieco z owego "fitzgeraldowskiego" ducha, to jednak wart jest obejrzenia. Do czego wszystkich gorąco zachęcam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones